Czy rzeczywiście wierzysz w siebie? Z pozoru proste pytanie, ale czy odpowiedź jest taka prosta? Wydaje mi się, że niezupełnie. Nawet bardzo pewne siebie osoby mogą nie wierzyć w swoje możliwości. A jakie ma to konsekwencje? Jak uwierzyć w siebie?
To ostatnio bardzo modny temat. Wszelkiego rodzaju trenerzy rozwoju osobistego czyli tzw. „kołcze” bombardują nas tekstami, że powinniśmy epatować pewnością, wierzyć w swoje możliwości, być ambitni i w ogóle najlepsi! A jak nie jesteś to powinieneś to zmienić – to przecież takie proste! Nie wiesz jak? Naprawdę? No to koniecznie musisz przyjść na terapię wstrząsową, która zmieni Twoje życie! Za jedyne xxxx złotych…
Czy rzeczywiście wierzysz w siebie?
Cały czas słyszymy, że musimy być najlepsi w każdej roli. W przeciwnym wypadku narażamy się na krytykę i irytujące komentarze. Stale ktoś od nas czegoś wymaga. Osobiście myślę, że wiara w siebie i we własne możliwości to trochę bardziej złożony temat i konsekwencja tego, co działo się w naszym życiu wcześniej. To kim jesteśmy dzisiaj to wypadkowe różnych wcześniejszych sytuacji. Wiara w siebie zależy w dużym stopniu od naszych upadków, porażek i tego jak sobie radziliśmy z nimi. Jeśli ktoś nie dostał odpowiedniego wsparcia w najgorszych swoich chwilach, to nic dziwnego że dzisiaj jest osobą, która waha się przy każdym kolejnym kroku w swoim życiu.
Poczucie frustracji rośnie bardzo szybko wraz z uczuciem bezsilności i skutecznie nas blokuje.
Teatralna maska.
Oczywiście są też osoby, które za wszelką cenę nie chcą pokazywać swoich słabości i tego, że czasem w siebie nie wierzą. Nakładają maskę bojąc się, jak odbierze ich reszta społeczeństwa. Przykładem tego mogą być różne znane osoby. Na pierwszy rzut oka mają poukładane życie, na zdjęciach z Instagrama tryskają energią, a tak naprawdę nie wiadomo jak to życie u nich wygląda. Czasem na pewno mają słabsze dni. Rzadko kto ma publicznie odwagę powiedzieć, że jest słaby lub ma gorszy czas w życiu. Mało kto przyzna, że ma problemy z wiarą w siebie – nawet jeśli osiągał same sukcesy (oczywiście z perspektywy osób, które go nie znały). Kto wie, może tak naprawdę zmagają się z ciężką depresją i topią smutki w alkoholu? Tego nikt Ci głośno nie powie… A koniec często jest fatalny.
Jeśli dzisiaj spojrzałbyś w lustro, kogo byś zobaczył? Człowieka twardo stąpającego po ziemi, czy takiego, który się boi i nie wierzy w siebie?
Wiara w siebie nie jest też prosta, gdy towarzyszy nam pasmo porażek. To skutecznie zniechęca do wszystkiego. Bo jak to czuć, jeśli kolejny raz coś nam nie wyszło, zawaliliśmy, przeoczyliśmy, albo stale ktoś nas krytykuje? W końcu zaczynamy myśleć o sobie, że może rzeczywiście jesteśmy tacy nieogarnięci i beznadziejni. Poczucie frustracji rośnie bardzo szybko wraz z uczuciem bezsilności i skutecznie nas blokuje.
A jak sobie z tym radzić? Jak uwierzyć w siebie?
Trudno znaleźć dobrą receptę dla wszystkich, ponieważ ilu ludzi, tyle problemów. A ile problemów, tyle rozwiązań. Nie znając czyjejś historii łatwo doradzić źle. Myślę jednak, że najważniejsze to mieć pewien dystans do tego co mówią najbliżsi, otoczenie i społeczeństwo. Każdy jest inny i jeśli zaczniemy się przejmować zbyt wieloma rzeczami i czyimiś opiniami na nasz temat, to z pewnością dobrze na nas nie zadziała. O ile te opinie są jeszcze pozytywne i konstruktywne to jest całkiem nieźle… Częściej jednak możemy słyszeć wyniszczającą psychicznie krytykę. Nie dajmy się temu zwariować. Pamiętajmy, że każdy ma prawo mieć gorszy dzień, każdy ma prawo być zmęczony, każdy ma prawo do słabości. Chwilowy brak wiary w siebie czy spadek motywacji wydaje mi się czymś naturalnym. Nie można w końcu cały czas pracować i działać na 100%. Każdy musi się zregenerować i załadować bateryjki. Jeśli brak wiary w siebie towarzyszy nam od lat, powinniśmy się natomiast zastanowić jakie przeżycia spowodowały taki stan. O ile kilka dni, czy miesiąc słabszej formy zdarzają się, o tyle miesiące i lata mogą rzeczywiście wpływać niekorzystnie na naszą psychikę.
Jeśli jesteśmy osobami, które nie wierzą w siebie, powinniśmy poszukać pomocy. Jednak nie u „kołczów”, którzy tylko chcą pomóc opróżnić nasze kieszenie, ale u osób rzeczywiście profesjonalnych i naprawdę wykształconych w tym kierunku. Ważne jest to, że musimy sami tego chcieć.