Moje włosy są dosyć wymagające i pomimo tego, że nie należą do najgęściejszych oraz najgrubszych to często mam problem, żeby je rozczesać. A jeśli już uda mi się je poskromić pozostaje jeszcze kwestia, żeby się nie puszyły (czyt. elektryzowały). No i tutaj zaczyna się problem.
Co prawda odkryłam kilka sposobów, aby pięknie wyglądały natomiast wciąż poszukiwałam tej idealnej szczotki. Na szczęście i na to znajdzie się sposób (nie mówię tutaj o odżywkach ani wodzie, która na chwilę pozwoli na wygładzenie włosów). Poznajcie szczotkę odrobinę niezwykłą, ponieważ oprócz tradycyjnych, zaokrąglonych wypustek ma jeszcze włosy… z dzika 😀
Pamiętam jak jakieś 10 lat temu używałam głównie plastikowych szczotek, które zamiast rozczesywać włosy wyrywały mi ich znaczną ilość. Później przyszła kolej na szczotki drewniane. O ile nawet nieźle sobie radziły z rozczesywaniem to niestety po pewnym czasie zauważyłam, że ciężko utrzymać je w czystości. Próbowałam też wykorzystywać różnego rodzaju grzebienie, ale niestety nie radziły sobie z ilością moich włosów. Wreszcie po długim, długim czasie odkryłam produkt, który był opisywany chyba przez wszystkie youtube’owe blogerki z całego świata i mocno zachwalany. W takiej sytuacji i ja postanowiłam również przetestować ten produkt, a był nim Tangle Teezer.
Tangle Teezer to przeszłość?
Pamiętam jak zastanawiałam się co wszyscy widzą w tym kawałku plastiku. Oczywiście zewsząd napływały opinie, że “ten rodzaj szczotki zmieni życie każdej kobiety, no i każdego faceta o dłuższych włosach“, ale jak to ja, musiałam przetestować wszystko na sobie. I tak w moje ręce trafiła szczotka o pięknym, intensywnym, różowym kolorze. Okazało się, że owszem mieli rację co do Tangle Teezer’a, ponieważ ta szczotka bardzo dobrze rozczesywała włosy i była całkiem wygodna w codziennym użytkowaniu. Nie zastanawiając się długo po krótkim czasie od kupienia pierwszej różowej, kupiłam kolejną w kolorze złoto-czarnym. Nadawała się ona do podróży, gdyż miała specjalną podstawkę chroniącą plastikowe wypustki i była bardziej kompaktowa, niż jej większa koleżanka. Niestety jej użytkowanie było mniej wygodne.
Przez długi czas byłam zadowolona z użytkowania różowej szczotki Tangle Teezer, którą stosowałam na co dzień, ale zauważyłam że gromadzi się na niej bardzo dużo moich włosów. Ponadto kolejny wniosek na jej temat to taki, że szybko rozdwajała końcówki moich włosów. O ile normalnie bym tego pewnie nie zauważyła, tak kiedy pewnego dnia wróciłam od fryzjerki z pięknymi prostymi końcówkami włosów, tak po tygodniu zauważyłam, że osiągnęły one prawie taki stan jak sprzed cięcia… 🙁 Oczywiście wciąż dobrze rozczesuje włosy zarówno mokre jak i suche, ale od tego momentu ponownie rozpoczęłam poszukiwania lepszego rozwiązania.
Odkrycie Fingerbrush Olivia Garden.
Tak się złożyło, że na święta dostałam prezenty od mamy i były nimi między innymi dwie szczotki. Ale nie byle jakie. Okazało się, że obydwie mają włosie z dzika i są antystatyczne, czyli nie elektryzują włosów. Pierwsza z nich miała gęściej umiejscowione wypustki z włosiem i wyglądała bardziej klasycznie (została w moim domu rodzinnym, więc nie mam zdjęć). Druga miała ich mniej, ale za to jej opływowy i doskonale opracowany kształt idealnie dopasowywał się do głowy. I to właśnie ta druga stała się moim ulubieńcem. Jest nią Fingerbrush Olivia Garden. Ja mam wersję Medium czyli rozmiar średni, natomiast z tego co wiem, są także inne rozmiary.
Jakie są jej plusy?
- skutecznie rozczesuje kołtuny
- nie wyrywa włosów
- można jej używać do włosów mokrych i suchych (chociaż bardziej wolę używać do suchych)
- ma profilowany kształt głowicy i masuje głowę
- używając jej włosy nie elektryzują się
- rączka jest gumowa i zapewnia dobry chwyt
- szczotka jest lekka
- na końcu rączki ma wyjmowany uchwyt, który umożliwia lepsze wyczyszczenie z włosów
Jakie są minusy?
- włosie z dzika może wypadać (zauważyłam, że kilka włosów już wypadło)
W moim odczuciu szczotka Fingerbrush Olivia Garden zdecydowanie jest warta swojej ceny, która waha się w granicach 35 zł do nawet 60 zł. Trzeba dobrze szukać i najlepiej zamawiać przez strony internetowe, gdyż zdarzają się różne promocje i wyprzedaże. Myślę, że sprawuje się naprawdę świetnie, a korzystanie z niej to prawdziwa przyjemność. Oczywiście szczotek Tangle Teezer nie wyrzuciłam i trzymam na wszelki wypadek, jednak aktualnie góruje nam nimi właśnie polecana przeze mnie szczotka Fingerbrush. Myślę, że nie będziecie rozczarowani. Gorąco Wam polecam!
Inne artykuły z kategorii URODA znajdziecie w linku.